Że ten nasz plac zabaw na osiedlu jest już nie ciekawy a piasek w piaskownicy już okropny obsikany i często w nim załatwiają się kotki, postanowiłam coś z tym zrobić skoro wspólnota nic nie robi. Tak więc znalazlam firmę z piaskiem, obliczylam ile ma go być, poszłam do przewodniczącego wspólnoty z zapytaniem czy mogę wymienić piach i pomalować wszystko na placu. Wyraził zgodę i napisał mi pismo. Przeszlysmy się z koleżanka po sąsiadach we wtorek czy złożą się po 20zl na piasek i farbę, część odrazu się złożyła, reszta zadeklarowała się że da w piątek.
Oczywiście wszyscy nie dali, bo przecież dzieci nie mają, a to inni znowu nie otworzyli, kilkoro nie mieszka. Byli oczywiście tacy, co mimo że nie mają dzieci to dali. Była pani która dała tylko dlatego,że w końcu coś się ruszyło na osiedlu, i taka co powiedziała, że jak by ktoś inny zbierał niż ja to napewno by sie nie dołożyła. Oprócz tego że pozbieralysmy te pieniądze to trzeba było jeszcze, wynieść piach z tych piaskownic i pomalować wszystko. Kilka osób powiedziało że pomoże byli też tacy co mieli iść do pracy ale siedzieli w domu i nie przyszli pomóc,jak i tacy co rzekomo mieli przyjść a nie przyszli. Bynajmniej wstępnie umówiliśmy się na sobotę. W czwartek stwierdzilam,że w piątek mogę wybrać jedna piaskownice żeby w sobotę było mniej do roboty. Tak więc, w piątek o 11 poszłam na budowę pozyczylam łopatę i taczke. Wywiozlam 4 taczki piasku, wyszła sąsiadka i mówi że pomoże, poszła po szpadel i pomagała ladowac, ja jezdzilam taczka, z czasem kolejna przyszła i mówi, że za chwilke przyjdzie tylko mężowi powie. Czwartą zahaczylam aby pozyczyla łopatę, powiedziała, że przyjdzie i pomoże. Poszlysmy po drugą taczke i kolejna łopatę i we cztery wybralysmy caly piach z piaskownicy. W trakcie tego, poprosiłam aby sąsiad który należy do wspólnoty kupił farbę.
W sobotę o 10 poszłam na budowę pożyczyć taczke, wzięłam farbę sloiki, pedzel i poszłam kończyć to co w piątek zaczęłam. Oczywiście nie mialam żadnych zakwasow, do czasu aż nie zaczęłam kopać łopatą piasek. Po 10 przyszła jedna osoba, pan tym razem, zaraz po nim kolejny pan, później sąsiadka bo mąż musiał jechac do miasta i za niego na chwilke przyszła. To poszlam po kolejną taczke i już pod koniec byłam ja i trzech panów, później już zostało nas troje. Ale to już zaczęliśmy malowanie w trakcie przyszły trzy osoby no i powoli się wykruszyli. Nie starczyło nam farby na wszystko, mąż dzisiaj jak wracał kupił jeszcze jedną puszkę. Jak koleżanka mówiła to poszła ze swoim i moim mężem malować jeszcze raz to na co wczoraj zabrakło farby jak i wszystko poprawić. Jutro rano ma przyjechać piach,a ze ja musiałam przyjechać do babci aby przypilnowac dzieci to zostawilam reszte na barkach mojego męża i koleżanki z która od początku robimy to wszystko. Niby jutro mają przyjsc i pomóc ten piach wrzucic do piaskownicy ale jakoś nie wierzę w to aby to zrobili. Ja poswiecilam dwa dni na robienie chociaż mogłam tego nie robić, był jeden pan który nie ma dzieci a bardzo zaangażował się w to. No nic jutro się wszystko rozstrzygnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz