Pamiętacie jeszcze swoje dzieciństwo? Ja tak, i często lubię wracać pamięcią w tamte czasy.
Przyslowiowego "trzepaka" u nas nie było bo mieszkałam na wsi, ale za to starsze dzieciaki spedzały czas na krzyzowce na barierkach. Pamiętam, jak wujek często się wkurzał, bo nie było można wjechać na krzyżowke ani z niej wyjechać. Tyle zawsze stało tam młodzieży i tarasowało przejazd drogą.
A my jako młodziki zawsze spotykaliśmy się u mnie na podwórku i wymyślało się różne zabawy.
Często mój tata raczył nas zabawkami zrobionymi z drewna: pistolet, łuk, miecz, tarcza, nawet domek postawił specjalny żebyśmy mieli gdzie mieć swoje spotkania. W tym domku nauczyłam palić papierosy kilka osób , oczywiście papierosy podbieralam tacie, który kupował je sztangami, i nigdy nie mógł się ich do liczyć. Później już przestał kupować to przestalam po palac. Często były tzw niedzielne obiadki, i jak mamie brakowało jakiegoś garnka czy kubka to od razu była w domku. Z czasem dostaliśmy garnki, sztućce itp.
Przy domku tata postawił nam nawet kosza do koszykówki, żebyśmy mieli gdzie i w co grać.
Jako gówniarze bawilismy się w podchody, często jak była pełnia wtedy do późnych godzin nocnych biegalismy prawie po całej wiosce i szukaliśmy się.
Robiliśmy podziemki. W lasku rodziców mieliśmy nie jedną bazę. Często chodziliśmy z łukami a strzały robiło się z akacji, i udawaliśmy indian ,skakalismy po drzewach.
Pamiętam jak raz tata załatwił piasek do piaskownicy i mieliśmy największą piaskownice na wiosce. Budowaliśmy w niej duże samochody kabriolety takie do których można było wejść i udawalismy ze się ścigamy. Powstawaly Olbrzymie zamki i domy. Nawet koła od traktora mieliśmy wkopane żebyśmy mieli na czym siadać i przez co przeskakiwac.
Zawsze mieliśmy dużo piłek i basen latem. Graliśmy w siatkę i często jak mamy nie było tata rozkladał nam na dworzu duży stół i graliśmy w pin ponga.
Biegalismy po sianie, ogniska często robiliśmy, na łąkach koło naszego domu było dużo dziur więc wykorzystaliśmy je jako kryjówki jak bawilismy się w chowanego.
Było bardzo fajnie za młodu. Zero stresu no chyba że coś na broiliśmy i baliśmy się ze mama się dowie to tylko wtedy był strach ze nie pozwoli nam bawić się przy następnej pełni w chowanego.
Z przyjaciółką często robiłyśmy sobie piknik. Bralysmy kanapki picie koc to wszystko w koszyk wiklinowy i szlysmy na łąkę, gdzie była największa trawa , tam siadalysmy i długo rozmawialysmy tzn do póki nam się nie skończył prowiant. Gralyśmy w gumę.
Chodziliśmy też na szaberek gruszek i jabłek, na górkę aby zjechać szybko rowerem, wtedy lasy były nam nie straszne.
I nigdy bym nie pomyślała,że będę się w jakiś dzień nudziła.
Wtedy tata to był największy nasz skarb bo zawsze nam coś nowego wymyślił, albo spełniał nasze zachcianki. Dzięki niemu dzisiaj mam najwspanialsze wspomnienia i to jest cudowne.
To były czasy do których pamięcią będę zawsze wracać i nigdy o nich nie zapomnę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz